niedziela, 4 stycznia 2015


Zbliżał się październik i rok akademicki. Zaczynałam studia w nowym mieście. Przeprowadziłam się sama do wynajętego małego mieszkania w starej kamienicy. Panowała tam ogromna cisza, sąsiadów nie było nigdzie widać. Trochę mnie to dziwiło. 
Na drugi dzień od przeprowadzki, wracając ze sklepu spotkałam jakąś zgarbioną staruszkę, wyglądała na więcej niż sto lat. Spojrzała na mnie malutkimi oczkami, których prawie nie było widać przez zmarszczki. Zapytała czy tutaj mieszkam. Pod szóstką, odpowiedziałam. 
Popatrzyła na mnie, pokiwała głową, odwróciła się i poszła. 
Dziwni ludzie tu mieszkają, pomyślałam i udałam się do mieszkania. Usiadłam i zaczęłam czytać książkę. W tym właśnie momencie ktoś zapukał do drzwi. Ruszyłam sprawdzić kto postanowił mnie odwiedzić.Otworzyłam drzwi ale nikogo nie było. Rozjerzałam się dookoła aby upewnić się czy na pewno nikogo nie ma. Już zamykałam drzwi i nagle spojrzałam w dół. Leżało tam małe pudełko wielkości mniej więcej takiej jak te na buty zapakowane w szary papier. Obejrzałam je dokładnie i nie znalazłam żadnej wiadomości ani nazwiska nadawcy. 
Otworzyłam żeby zobaczyć co jest w środku. 
W pudełku znajdował się mały drewniany kuferek a w nim trzy poniszczone fotografie. 
To co na nich zobaczyłam przeraziło mnie tak bardzo że wypuściłam wszystko z rąk. 
Byłam w szoku, stałam w bezruchu i patrzyłam na podłogę i na leżące tam zdjęcia mojej rodziny. Martwej rodziny.
Na największym zdjęciu była moja młodsza siostra ze sznurkiem na szyi powieszona na drzewie, cała zakrwawiona z dziurą w brzuchu z której wystawały wnętrzności. Na kolejnych zdjęciach byli rodzice. Ich ciała były zmasakrowane i leżały w kałuży krwi.

Po dłuższej chwili ocknęłam się, pobiegłam po telefon i zadzwoniłam do mamy. Nie ma takiego numeru – usłyszałam w słuchawce. Jak to?! Zadzwoniłam do siostry i taty, ponownie usłyszałam to samo. Przerażona próbowałam dzwonić jeszcze kilka razy. Bezskutecznie. Byłam sama, nie miałam nikogo bliskiego żeby zadzwonić i dowiedzieć się czy coś mogło się stać. Bałam się i nie wiedziałam co mam robić. Rzuciłam się z płaczem na łóżko i przeleżałam tak kilka godzin. 

Z tego stanu wybudził mnie zegar który wybił północ, a za chwilę usłyszałam pukanie do drzwi. 
W środku nocy?! Kto to może być? 
Wstałam i cicho podeszłam do drzwi. Przystawiłam ucho i nasłuchiwałam czy ktoś tam stoi. Bałam się. Stałam tak kilka minut aż w końcu odważyłam się uchylić drzwi. I tym razem nie było nikogo. Tylko na podłodze leżało znajome mi pudełko. Strach sparaliżował mnie całkowicie. Serce biło jak oszalałe. Ale przecież już nic gorszego nie może w środku być - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam pudełko do ręki i otworzyłam. 
Było tam moje zdjęcie przekreślone krwią w znak X oraz karteczka z napisem JESTEŚ NASTĘPNA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz